Zaduma nad śmiercią
Poświęcam Tomkowi-pacjentowi,któremu towarzyszyłam w ostatnich minutach życia...
Patrząc w te duże,cierpiące oczy
przemawiające; -pomóż mi,pomóż...
widząc jak śmierć z Nim sie droczy
czuje bezradność......... no cóż.......
Cóż znaczą wiedza i sprzęt medyczny
oddane ręce,usilne starania,
fizyka,chemia,zabiegi liczne
wobec odwiecznego procesu umierania.
Więcej nie mogę dać...Boli dusza...
Usiąść obok...uchwycić dłoń...
pogłaskać włosy...
By dać odwagę,gdy w drogę wyrusza
nieznaną...
tam,gdzie wołają Go głosy.
Oddala się.Odchodzi.Opadły powieki.
Ucichło pukanie.
W tym radosnym,dobrym śnie
pozostanie,
zamieszka na wieki......
A grymas na twarzy zamienił sie w
uśmiech........
Teraz już mogę puścić Jego dłoń. Co czuję? -ulgę...widząc Jego uśmiechniętą twarz. Ale dlaczego w tak młodym wieku?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.