Zakochana
Komuś, kto przewrócił moje życie do góry nogami...
Cóż to za siła, co we mnie wtargnęła
Spokój zabrała, myśl zdrową odjęła
Oddech nierówny przecina westchnienie
żałosne i tęskne, drży niespełnieniem
Cóż to za lęk, skąd ta obawa
Obecność, Twa bliskość, jak gromkie
brawa
Eksplozją uczuć, uniesień szałem
Im są mocniejsze tym bardziej niestałe
Kim jestem, kim byłam, kim wkrótce się
stanę
Czy rozum nadąży za duszą i ciałem?
Na cóż mi jeszcze zda się rozsądek
To w sercu odnajdę koniec, początek
Nowego życia,sensu istnienia
To z serca, nie z piersi, te tęskne
westchnienia
Radość i smutek, euforia, tęsknota
Chcę krzyczeć, chcę śpiewać, w rytm serca
pląsać
Potem głowę ciężką na piersiach Twych
złożyć
Pozwolić łzom szczęścia bez przeszkód się
mnożyć
Usta niech milczą, serce ciał płonie
Twój oddech nierówny ogrzewa me dłonie
Twe ramiona mą Ziemią, pachnącą latem,
Przeszłość otchłanią, przyszłość
wszechświatem.
Dziękuję, kochanie!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.