Zawał serca
Gdy za oknem
Szarość wisielczo spływa
I cienie nikną a noc
Do brzegu dnia dopływa
I zapalają się
Ciepłe czerwienie
I pomarańcze
A mrok się w miód rozpływa
Stoję ruda za rudym barem
Liczę słoje
Na drewnianym stole
Ciekawe czy
Liczymy je zawsze oboje?
A na zewnątrz zachmurza się
Szarą godziną
Wiatr w drzewa
Mocno poszumiał
Po czubki
Po brzegi
Ziemi
Aż po
Ciężkie
Szare krople
Niech nawilżają
Wokół ziemię
Chociaż one
Podobne są
Do tęsknoty mojej
Niech padają
Niech przygnają
Moje myśli do ciebie
Niech padają
Aż wejdziesz za próg
Cały mokry moją tęsknotą
Od stóp do głów
I zapełnisz w mej głowie
Tą pustą przestrzeń
Której wypełnić
Niczym innym nie mogę
I tylko wtedy
Mogę tak czekać
Na ten rozkoszny
Zawał serca....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.