ZAZDROŚĆ NA GRANICY OBŁĘDU
Z wielkiej miłości
Snuje się przeźroczysta nić
Wyplatając kokon chorej wyobraźni.
Gubisz resztki rozumu
w niekończącej się gonitwie myśli.
Co chwila otwierasz blizny po ranach,
które sam sobie zadałeś.
Ona
Siedzi pod twoją skórą,
Jest w twoim oddechu
I zdobi cię piętnem błazna.
Jest jak mleko,
Które nieustannie rozlewasz,
Jak hydra,
Której w miejsce odciętej głowy
Wyrasta dziesięć innych,
Jak diabeł,
Który kupczy twoją duszą.
Spocony, zestresowany
Błagasz ją
O litość,
O chwilę wytchnienia,
... na próżno.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.