zbyt dużo...
Patrzy w dół,
w ciemność straszną,
co raz bliżej krawędzi,
co raz bliżej końca.
Jedna łza,
jedna sekunda.
Bezwładne ciało,
jakgdyby w zwolnionym tempie spada w
mrok.
Czarna, potargana sukienka,
trzepocze na wietrze.
Nawet strach,
co rozdziera krzykiem serca,
nie uchroni od śmierci.
Krew powoli spływa,
po brudnym, ciemnym asfalcie.
Tłum oczu.
Przerażonych, zszokowanych.
Ktoś cicho zapłakał,
kilka łez spłynęło...
Zrobiło się ciemno,
jakby chmury mściły sie, ze niewinnie
przelaną krew.
Zawiał lekki wiatr,
lecz jaki obcy...
Udając się do nieba,
na czarnych skrzydłach śmierci,
odprowadzona przez dziesiątki oczu,
piękna dusza...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.