Zegarmistrz śmierci purpurowy...
Autokar, Ty za szybą, refleksu błysk,
machająca dłoń,
Odjazd, niepewny uśmiech, radość
pozorna,
W głębi mej duszy rozdzierający niemy
krzyk, bólu toń,
Egoistyczny wrzask: Nie zostawiaj mnie,
wróć! Postawa męstwa, wytworna...
Pierwsze chwile - panika, euforia, myśl
upiorna, podniecenie,
Smutek, żal panuje, w królestwie rozpaczy
nie ma życzliwości- bez odwrotu,
Zegarmistrz śmierci purpurowy zabił mnie,
losu zrządzenie,
Cierpienie, ból, rozłąka, zawieszony w
czasie - do Twojego powrotu...
Nie znajdziesz we mnie człowiecze ciepła,
życzliwości ni krztyny!
Nie licz na dobroć! Potokiem jad pogardy z
serca się sączy, on widzi!
Oddzielił mnie, wskazówką – sekundą,
od mojej ukochanej dziewczyny,
Zegarmistrz śmierci purpurowy, mym bólem
się napawa, a z was biedacy szydzi...
Noc ratunkiem mym jedynym, od niego uciec
mogę, z oczu zejść w ciemność senną,
Gdy śnie o Tobie Kochanie, traci nade mną
władzę, nic mu po mnie,
Ześlizgują się z mego umysłu jego zaklęcia
parszywe, omamy, zwidy nie mają dostępu,
bledną,
Tracą swą moc zwodniczą, nic już nie znaczą
gdy we śnie Cię widzę nieprzytomnie...
Lecz tak jak on zgasił ludzkie we mnie
uczucia, rzucając tęsknoty zaklęcie,
Tak więzy tych czarów spadną na pewno,
ratując człowieczeństwo mej duszy,
Gdy tylko powrotu twego znak dadzą fanfary,
wykonasz magiczne cięcie,
Przetniesz więzy tęsknoty tuląc mnie do
siebie, głaszcząc po włosach, całując me
usta, szyję i uszy...
Znów żyć będę...Szczęśliwy...
Radosny... i umrze zegarmistrz śmierci
purpurowy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.