Zgardzona
Niechciane...nadal krążą we mnie,
Inspirują mnie szepty delikatnie
zmieszane,
W popiele spalone...Rozgrzanych serc,
Spływające po zimnej szybie, delikatnie
zamazane.
Kierują źrenice w zaułek marzeń,
W fantazji zatapiają woń,
Wchłaniają we mnie nektar sączących
wydarzeń,
Świecą zza ciemnych zasłon,
Ta miłość wygasa wraz z promieniami,
Które kiedyś nazywałam darem,
Ta miłość dojrzewała wraz z
wspomieniami,
Zakręcała otchłań zostawając chmarem.
Wzbudza we mnie takty tajmnicy,
Nie pielęgnowana...wytrąca żar,
Pozostawia w rogu mrocznej piwnicy,
Nadaję sens życiu, wyciszając żal.
:::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::::
::::
Już nigdy nie spotkamy się,
Jak dwa inne światy ściszymy szept,
I teraz już ratuję nas cud,
Bo połączyć może nas tylko Bóg.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.