Zimowa pora
Śnieżnobiały dywan
Zdobi ulice i pola.
Uszczęśliwia ludzi,
Taka jego rola.
Maleńkie śnieżynki
Powieki pokrywają.
Otulają rzęsy
Powłoką się stają.
A Ty stoisz w tym puchu,
Widać oczy Twe brązowe.
Usta, czerwone od mrozu
I policzki kolorowe.
Twa dłoń, zmarznięta od śniegu,
Czule gładzi moją twarz.
Zadaję tylko jedno pytanie,
Czy pojęcie „miłość” znasz?
Twe usta, te wargi różane
Delikatnie muskają me włosy.
Spod wełnianych czapek tylko
Wystają nasze zmarznięte nosy.
Ciepło serca rozgrzewa nas od środka
I pozwala nam ze sobą być.
Twe oczy, usta, włosy, dłonie:
Bez tego nie mogłabym już żyć.
Środek grudnia, mróz za oknem,
Ja i Ty w zimowym krajobrazie.
Nasze dłonie wciąż splecione
- to marzenia, jak na razie…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.