zjawa ?
taka mała drobna
siedzi na krześle
na nogach ma kapcie
jak spuchnięte biedronki
większe i cięższe od niej
na talerzyku krzesełka
niewielka garstka jej
tyle ile zmieści się na widelcu
nie dotyka stopami ziemi
ale zaraz te wielkie czerwono czarne
robaki
ściągną ją
z tej niby wysokości
na kuchennym spodku
jak biała filiżanka
obrysowana delikatnym wzorkiem
prawie niewidocznym
prócz naprawdę dociekliwego oka
ma pionowe pęknięcie
i nadłamane uszko
lepiej za nie nie chwytać
bo może skruszyć się w palcach
cisza
tylko księżyc
wyszeptuje zwrotki gwiazd
ulotne
jak mrugnięcie oka
w których widać ją wyraźniej
a pomiędzy
jest coraz mniejsza
zaciera się
mogę zapalić światło
ale nie wolno mi
to jej przeznaczenie
tu
w ten sposób
dać się wypełnić syropem nocy
już w niej jest
rozpoznaję po umorusanej buzi
czarnych wargach
zobaczyłam je w refrenie
gwiazdy
która się wymknęła
brzuszek też ma pełen
czekoladowej kropli
usłyszałam trzask
kolejne pęknięcie
może tej nocy rozpadnie się
może…
a jak nie
to te wielkie pluszowe biedronki
ściągną ją na ziemię
i zjedzą
niczym muszkę
zdjętą z polnego kwiatka
tej kuchennej wąskiej
pocztówki
Komentarze (5)
Bardzo ciekawy wiersz, pozdrawiam.
Ładnie napisany:)
witam, jest mi miło czytać Wasze wiersze. pozdrawiam
serdecznie :)
ciekawy wiersz pozdrawiam
Ileż wyobraźni u Marty, a garnuszek z uszkiem,
nie wypity, otwarty.