Złudne pragnienia
Wyjeżdżam z miasta zmęczona
Miasta - fabryk, kominów
turkotu pędzących maszyn
powietrza gęstego od dymu
Wsiadam w autobus i jadę
Wiezie mnie w rodzinne strony
do lasów zielonych
do pól tchnieniem wiosny zbudzonych
Jakże mylne były me pragnienia
Ja - ramię w ramię z wielkim światem
Pragnienia stały się realne
że to nie to zrozumiałam potem
Wiem, że miasto to klatka
dom bez okien otwartych ku słońcu
pustynia nieżywych kaktusów
wnętrze automatu... na końcu
Wiersz powstał wiele lat temu, opinia została do dziś...:)
Komentarze (17)
Witaj anna,
dziękuję za odwiedziny.
Ja niestety nie dałam rady, wróciłam...
a ja lubię wracać do mojego miasta. Z początku miałam
podobne wrażenia, ale dziś cenię sobie ciepło, wygodę
i wszystko na odległość wyciągniętej ręki.