Żona
coś wyrywa się ze mnie na przekór lękowi
więcej wina bliskości rzek w dalekim
kraju
przyjaznych dłoni odpoczywających na
ramieniu
zaproszeń jak rozpięte żagle
gałęzi dających schronienie wśród
towarzyskich owoców
toczyłem rozmowę z muszlą rakiem i
antycznym tronem
wiatr podszeptywał mi słowa modlitwy
znalazłem na skraju pola pustą trumnę
skostniałą z zimna niewidomą żonę
przyszedł do mnie katar i stary
przyjaciel
w niebie w tej chwili trwa bitwa aniołów
strzępy piór dotknęły mi czoła
ręką anioła
sokół to ptak cnotliwy i szorstki
rzuca się na węże i nie daje zasnąć
szuka winy szuka winy
wiecznie głodne ptaszysko
Komentarze (6)
Może i nie wiesz.
A wiersz jest piękny.
W Nowym Roku wszystkiego dobrego.
Nie wiem dlaczego. Walka myśli, uczuć, obaw z tymi
moimi młodzieńczymi utrudnionymi manifestacjami siebie
:)
Bitwa Aniołów.
I pytanie dlaczego.
I słowa zostawione na potem.
Niesamowity jest ten wiersz.
wzruszyłam się...
pozdrawiam, łzę zostawiam...
Nie znajduję słów, Autor tak mocno mówi. Pozdrawiam.
wina ...zawsze znajdzie pomimo oddalenia, trafi po
śladach jak pies...