I został tylko żółty żonkil
Purpurowy wazon na parapecie,
Taki smutny, żonkil więdnie,
Tylko jednym żółtym płatkiem,
Na ten pokój patrzy smętnie.
Nigdy nie było tutaj wesoło,
Łzy, ból, codzienne zastrzyki,
Walka z chorobą nieuleczalną,
Dobiegające z domu rozpaczy okrzyki.
Rak - wyrok doktora,
Spadł na nich tak nagle,
Było niedowierzanie,
Wiatr dmuchnął w ich żagle,
Ale zamiast do przyszłości,
Popłynął do Hadesu,
Pięcioletni chłopiec,
U życia młodego kresu.
Chciał walczyć, być dzielnym,
Wygrać z nowotworem!
Trzasnąć drzwiami śmierci,
Bo stały już otworem...
Ale zmarł w ramionach matki,
Chwila smutna, acz miła,
Odchodził więc szczęśliwy,
Patrząc na żółtego żonkila...
I krzyk rozpaczy z ust,
i posklejanych od płaczu rzęs,
Wyraża ból całej rodziny,
I jak tu uwierzyć w życia sens?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.