Zycie w Holak po wojnie
opowiadanie gwarowe
Zycie w Holak po wojnie
Pod drógom ku potoku rosnon las na
młace?Wsędyj rosły wielkie mechy
zieleniućkie a w środku jasne. Dziewcynka
sła bez tyn bór z krowom, bosymi nogami
deptała kępy co wyzierały z trowy. Błoto
przechodziyło pomiędzy palce i śkało we
syćkie strony. Krowa zapadowała sie bo
zamiast iść urywała ka sie ino dało wielkim
jęzorem mlecowe liście abo ino
trowe.Nareście wysły na leśnom dróge ku
potocku.Obeźrała sie za sobie,dyć przecie w
tym borze siedziały kansi,wto to wie kany
baby jagi i rózne inne złe moce,wtoryk boły
sie dzieci, kwała Panu Bogu pomyślała ze jo
juz tu. Pomiędzy skole płynena woda i trza
było skokać ze skały na skałe,zawse było
cieplej w nogi.Teroz ino bez potocek i bez
las i uwiązać krowe.Było to cięzkie zadanie
dlo małego dziewcęcia. Krowa zacyna ryceć
coby dziywcynka ostała, pewnie sie tyz boła
sama na tyj polanie w lesie.Nazod posła
innom drógom bo wciała uzbierać mamie do
małego wiaderecka borówek na pierogi. Mama
lezała choro na pościeli i ni mogła sama
uzbierać?Moze sie jesce udo uzbierać
jakiego grzyba na zupe myślało
dziecko.Przesła na drógom strone drógi, nie
było tak straśnie mokro jako pod borem.
Poźrała po lesie i serdusko zabiyło ze
scęścio, bo na małej kuplince rosły piykne
prowdziwki. Duzo ik było i jakie duze i
zdrowe,sjena malućki sweterek i pocena
zbiyrać?i coroz ik było więcej i coroz
dalej w las?Zawiązała rękowy coby sie nie
wysuły pod nogami pocuła piestroki ale juz
ni miała miejsca na nie, trza sie było
wracać du domu.Sła po tyj samej kamienistej
dródze,co kwile z młaki wyskakowała żaba
abo z lasu wychodziył jakiesi zwierz i
jakoz tu ni mieć dusy na ramieniu?Nareście
wysła z lasu na polnom dróge z daleka widno
było małom sópke?Zacyna wartko zbiyrać
borówki,śmioły sie do niej takie corne i
wielkie,z drugiej strony do słonka
cyrwieniyły sie jagody .Nazbiyrom na cubek
pomyślala?I tak zbiyrajęcy dosła ku sópce z
komina dymiyło sie jak fras ,pewnie tata co
warzy, pocuła głód?
Wlazła do sópki na prociw w sopie kwicały
świnki co sie im cniyło za krowom i
baranami abo tyz były głodne. Kury wartko
przylecialy i zaceny hipkać po jagody do
wiaderecka. Przysłaś juz ,wysel z izby
tata,posiedź teroz w dóma przy mamie,bo sie
jej samej przykrzy a jo idem co ukosić
zanim jako tako na polu. Idem na Grónik to
przewiązem krowe?Nazbierałak Ci borówek,
pedziała mamie, wtoro lezała na drewnianej
pościeli pod ścianom i prowdziwków, mamo
uworz jakiej dobrej zupy abo pierogów,
przycupła przy pościeli?Mama pogłoskała jom
po głowie i pedziała podej mi tyn worecek z
pioskiem co sie grzeje na piecu,moze troche
ustanie boleć to wstanem i bedem warzyć..W
malućkiej, drewnianej izbie było
ciepło.Sajty polyły sie dobrze, casem ino
wtoresi mokre drzewo zajęcalo abo trzasło
po blachami. Jak dobrze było cupieć przy
maminej pościeli, dziecko usnyno a we śnie
las pod borem nie był taki strasny jako we
dnie?
Wielkie smreki te przy dródze i od pola
dostawały do nieba, telo miały po sobie
bulkowej smoły ino zbiyrać i zuć?troske
nizej tak jak na jawie wielkie krzoki
jałowców co dziubały po nogak a na wierchu
pusyły sie zielonymi i cornymi
jagodami?Wsędyj telo było rydzów i kwiotków
z niebieskimi jak niebo ockami?z trow
wyzierały kwitnące bruśnice a ku potoku
pomiędzy kuplinkami wielkie rosły
piestrokii borówek telo było wsędyj i
pochło lasem jak w raju.Casem wyźroł jeleń
abo lis i znikoł wartko w tym lesie.
Mama w tym śnie była zdrowo i nie narzekała
ze jom boli, mrugała do niej i śmioła sie i
nika nie było zodnyk strachów.
Ftosi porusoł niom za ramie?wstawoj
usłysała,wstawoj jeść.
Na stole słoły talerze pełne grzybowej zupy
i miska pełno pierogów. Przetarła ocy,tak
bardzo to syćko piyknie pochniało.
Komentarze (16)
Piękne opowiadanie! zawsze z wielką przyjemnością
przychodzę do Ciebie Skoruso!!
Pozdrawiam pięknie :))
Skoruso twoje opowiadanie gwara zapisane ukazuje dla
wielu nieznane obrazy.Jestem pod wrazeniem lekkości
przekazu jak i pietyzmowi jakim ukazujesz piękno i
czystość mowy swoich przodków - chylę czoła...
bardzo, bardzo, bardzo piękne opowiadanie :-) cudownie
się czyta, i widzi się oczami przywoływane obrazy,
czuje się zapachy i smaki :-) dziękuję skoruso za
Twoje pisanie :-)
Skoruso poczułam się jakbym słuchała opowieści mojej
mamy, ładnie to ujęłaś, teraz już wiesz dlaczego
kocham Twoje klimaty i uwielbiam Twoje wiersze.
Pozdrawiam cieplutko :)
Cudne!!!
Witaj Skorusa...jesteś bezbłędna, powtórzę bezbłędna.
Super opis jak z najlepszej książki wątkiem wyjęty,
ale to Twoje dzieło i nie da się tego ukryć...super.
Pozdrawiam
Wzruszajaca opowieść skoruso:)Dziekuję za tak piekną
prozę.Pozdrawiam serdecznie+++
Czytałam na głos całej rodzince, słuchali ze
skupieniem,
tylko wnuk , nie pojął o co chodzi. Powiedział, że
gdybym przeczytała po angielsku, po hiszpańsku lub
włosku, to zrozumiałby, a ja mu na to - gdybyś czytał
w językach,które znasz, to rodzinka na czele ze mną/ni
w ząb/ nie zrozumiałaby. Śmiechu było co nie miara,
musiałam wnukowi ten sen przetłumaczyć na polski.
Pozdrawiam serdecznie.++++++++++++++++++=
Przepraszam - długi tekst, długa wypowiedź.
j
Wzruszyłam się tym pięknym wspomnieniem.Ta mała
dziewczynka,co zbierała jagody i prawdziwki dla chorej
mamusi,to zdaje się Ty Skoruso.Te dziecinne
wspomnienia zawsze są najcieplejsze,a w Twoim wydaniu
pachnące lasem i przecudne:)Pozdrawiam cieplutko
Piękna opowieść skoruso.
Pozdrawiam serdecznie:)
Potrafisz zaciekawić czytelnika. Ciekawie to
napisałaś. Pozdrawiam:)
Piękne wspomnienia Skorusko, oj piękne, aż żal tych
wspaniałych czasów, zgłodniałam na koniec :)
Bardzo fajnie! Pozdrawiam!
Czytam, czytam...z wielka przyjemnoscia. Ciekawie
piszesz, a pierogi uwielbiam :)
Ale pięknie. Dzięki.