Życie jak bańka mydlana
Tragicznie zmarłemu koledze Jarkowi
Uniosły się bańki mydlane do nieba.
Na początku wszystkie razem leciały,
bezpiecznym, wytyczonym torem. Do
czasu…
Im wyżej, tym bardziej samodzielne, każda w
inną stronę.
Jedną porywisty wiatr zniósł i
pobłądziła,
następne dwie w jedną się złączyły,
kolejną chwilowy wir powietrza zakręcił,
niektóre, wciąż naznaczonym szlakiem
podążają.
Większość z nich zaleci wysoko,
miotana wiatrami losu w pełni zasmakuje
życia.
A wtedy licznie osiadłymi pyłkami
osłabiona
pryśnie, pogodzona ze swym losem.
Będą jednak i takie,
co zawczasu na śmiertelną wpadną igłę.
Jeszcze zdrowe, silne, młode
nieoczekiwanie pękną.
Spoczywaj w pokoju wiecznym...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.