Życiowa porażka
Śmierć pogrywa skromnie na pianinie,
słysząc jej nuty i widząc jej suche
spojrzenie,
siedzę wskroś góry,
której dawno zapomniano jak ma na imię.
Nie tak dawno zastępy i szeregi,
dziś kompanie i dywizje.
Cieszę sie bezwstydnie patrząc co robię,
patrzę przez szkło przepięknych zdobionych
nici.
Każdy z nas był kiedyś powstał by żyć w
niezapomnianej bajce.
Legendarne smoki i demony krąża wokół
pustej trumny.
Moi bracia i siostry już gotowi przyjąć ten
ból,
ja wstaję podążam na srebno-siwym koniu,
który wywlecze mnie na wyżyny nieograniętej
pokusy.
Zawsze chciałem dorastać wolny od trosk
dnia powszedniego.
Wiele złego czyha za rogiem,
patrząc w lustro,
widzę jak zmienia się ten człowiek
uśmiechający się do mnie każdego ranka.
Z zazdrością wspominam chwiejnym krokiem
chwile, które zaparły we mnie dech w
piersiach.
Wiem, że może je przywrócić do życia,
lecz to nie będzie godne z prawdą,
którą nauczano mnie od tak dawna.
Posuń się kostucho, zagrajmy od nowa...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.