Żywot Licealisty 25LO
Cisza, spokój, a z tych godzin kilku
pamiętam już tylko dźwięk telefonu
ostatni raz patrzę na żar w kominku
jem, myję się i wychodzę z domu
Przekraczam niechętnie wielkie drzwi
szkolne
witam się z ludźmi których nie rozumiem
słyszę jak drą sie woźne namolne
"czy Ty przed wejściem butów wytrzeć nie
umiesz?!"
Wychodzę z szatni i siadam przy ścianie
uśmiecham się sztucznie, bo uśmiech
konieczny
w głowie układa się jedno pytanie
dlaczego budzik znów był skuteczny?!
Matematyk.. dobija swoimi tekstami
polonistka tradycyjnie wymaga zbyt wiele
pół-ślepy PO-wiec chwali się erotycznymi
myślami
które to wieczorem spełnia na swoim
ciele
Gdy jakoś uda mi się dotrwać do końca
i przeżyć cudem wszystkie zajęcia
może poczuję na sobie promienie słońca
i powiew wolności o której nie mam
pojęcia
To liceum sprawia, że jest mi co raz
gorzej
i niszczy mój humor każdego ranka
w domu czeka znów pełno pracy domowej
i drogi sen, który pryśnie, jak mydlana
bańka.
Młynuś
Komentarze (4)
Wiersz tak bardzo śmieszny, że zamiast współczuć Ci
codziennych katorg, uśmieszek zagościł na moich
ustach:) życzę kolejnych takich wierszy:) Powodzenia:)
Dobre rymy w tym utworze. A co do szkoły to przyjdzie
taki czas, że i ją docenisz.
Nie no po prostu czad! Uśmiechnęłam się czytając twój
wiersz. Dzięki za to:):)
Fajnie! :))) Pierwszy wierszyk i od razu z taki wesoły
i optymistyczny.
A na wuefie to chociaż jest spoko, czy każą się
męczyć? :))) Szkoła to draaaaństwo - każdy to wie. Ale
polonistce daj to przeczytać - będziesz ją miała z
główki. No! - chyba, że się kocha w matematyku! Wtedy
kicha!!