Anioł sakralnej melancholii.
[poprzez świetlane ruchy nocnego niepokoju takiego oratorium nawet grobowce milczenia bywają zagłuszane nieznaną mi dotąd ciszą]
a to przez wiatr w opętanych powojach
niespokojnej mogiłyi północ gdzie w czerni
cmentarnych traw lśnią moje kocie oczy
zapalając pragnieniem obserwacji proces
przystępujący do cna
w zaklętych praktykach w oddali poprzez
czas ciemniejących przemianą rozmaitych
marzeń
[choć zawsze jednak bez mojego wyraźnego
udziału]
wracający teraz anioł z kamiennym swym
wyrazemz oszustwem bezruchu przed
pośpiesznym zaglądaniem
otwiera kolejne jary spowija walkę
żywiołów
w ciszy narodzonej w złoceniach
nagromadzonych
zapala zielonym ogniem bojaźliwą źrenicę
wyznacza twardą kamienia posługą wolność
zniewolonej duszy
[święte są gąszcze jego polnych włosów o
tej porzetak nieziemsko piękne dłonie w
zwinnych jego gestachw uniesionych za
modlitwę wargach pokrytych leśnym mchemże
nawet ta melancholia cmentarnej żałoby
wokoło stacza się gdzie zmysł już nie sięga
za ostatnią kurtynę zórz]
gdy w ruchu szeptów ścierających się z
bliskością zbliżam swoje niewyjaśnione
nostalgie i tęsknoty odkrywam zarys światła
bijącego jak z ogrodów czerwcowych lecz w
pomnożonej mocy stwórczej skąd pochodzi
pełna światłość poznaję tkliwego płatka lot
pozornie przypadkowy skąd wielkie ogrody
się poczynają dla spokoju nawet łza
oderwana z kamiennej tej powieki mogłaby w
posłuchu dni wywołać morską nawałnicę
Zabieram twoje skrzydłai osaczam prastary eden. Kradnę twe pióra i odlatujęze wszystkimi w przyszłość. Zabieram twoją lilię melancholii, bladą niczym całun śnieżnego władcy, ostrą jak miecze wojowników obcej zimy. Pogrążam się w przyszłość smutnego anioła.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.