Arena Życia
Sunę po Drogi Mlecznej pagórkach
gdzie w błękitach planet
księżyce w zamglonych wodach odbite
na straży pływów stają
patrzę jak wypiętrzone w płomieniach Słońce
przestrzeń wkoło opiłkami złota odżywia
wsłuchuję się w leniwe pomruki globu
co to czynami swych mieszkańców obciążone
pobłyskuje po wieki
od wieków
i sunę dalej poprzez meteorytów mżawkę
by na supernowej spektakl zdążyć
gdy eksplozją w kosmicznym amfiteatrze
zagra
zachwytu pąkiem zakwitam
gdzieś na nizinach gwiazdy
co polarną się zowie
na tej arenie życia grawituję
na pajęczynie z nieziemskich chwil utkanej
gdzie wszechświat w otoczkach gwiazd
lewituje
a wraz z nim my
w strumieniu materii zaklęci
wiatrem słonecznym oddychamy
o świetlne lata od prawdy w sobie oddaleni
w mgławicy pragnień zawieszeni
i w galaktycznej kołysce
grzywą swych istnień migocemy
dłoń od łez mokrą wystawiając prosimy
by
próżni nigdy nie zaznać.
Komentarze (2)
fajno :) mnie też uniosło jak to skrobałam ...
Aż uniosło mnie w twój wiersz galaktyczny. Fajny :)