Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Ballada Kochany mój

Wbiegła dziewczyna w ścieżke leśną
Jej usta zapłoniły się jasną czereśnią
Jej oczy swieciły gorączkowym blaskiem
Gdy stópki wzlatywały nad truchcianym piaskiem

Podniosła dłonie dziewczyna błoga
Uniosła twarzyczkę słodką wprost do Boga
Prosząc go o łaski dla swego miłego
O szczęście i krzyżyk na drogę jego

Wracał chłopak z wojny ze swoim oddziałem
Szedł na pewno, bo go tam widziałem
Już widział duchem lubej białe rączki
Jej usta słodkie, rumiane jak pączki

Już czuł, całował ciepłe jej wejrzenie
Juz prawie krzyczał ślubne przyżeczenie
Maszerował drogą w rytm i do kaplicy
Gdy nagle z przodu głos niósł "Przeciwnicy"

Zerwali żołnieże bornie swe pod boki
Umknęli szybciutko pod lasku wykroki
Czekali, czekali lecz nic się nie działo
Wyszli więc na dróżkę cichutko, nieśmiało

Wtem, nagle, z czeluści, tak niespodzianie
Strzał się ozwał jakby na powitanie
Lecz rudej krwi godzina wybiła
Wszystkim żołnieżom nagrobki wyryła

Leżeli bez ruchu, noc im spowiednikiem
Bóg nie uraczył ich proszonym krzyżykiem
Dzień ciała ich dopadł suche i cuchnące
A dusze na łąkach wrzeszczące, płączące

I rozpłakała sie też dziewczyna luba
Gdy usłyszała że kochanka zguba
Śmierć ni zapytania nie dała
"Dlaczego jego" Wrzeszczała

Nie słuchała nikogo, niczego
Zaczęła widywać w snach duszę miłego
Śmiała się nocą jak rusałka dzika
Co wśród gwiazd blasku przez bagna pomyka

Mijały księżyce i słońca następne
Opadły liście, zrobiło się smętnie
Ksiądz rzekł do matki "Bóg tylko wybada"
"Czy córa w szaleństwie, niech się spowiada"

"Niech idzie do kaplicy i gada ku Bogu"
"My też pójdziemy, popatrzymy z boku"
Matka przytaknęła krucho bez szemrania
Przywołała córkę "Idź do spowiadania"

Wybiegła więc dziewka na pagórek spory
Tam gdzie widać było kaplicy otwory
Poczęła modlić się krzyczeć do Boga
Gdy wiatr świsnął ogarnęła ją trwoga

Ktoś ją szturchną po ramieniu ziemniej
Poczuła, bo to on był przy niej
Ucałowała go w usta zsuszone
On ją zebrał w ręce zranione

Uniósł do góry, przytulił bez miaru
"Idziesz ze mną do aniołów kraju?"
"Idę" Krzyknęła i tyle ich widzieli
Do nieba z obłokami popłyneli

I długo się ludzie nie mogli nadziwić
Że duch zza światów po lubą chciał przybyć
Tęskniły też panny do takiej miłości
Co dłuższa jest niż tysiąc wieczności

Ja tez tęsknię, płaczę stale
Miły mój w innym opale
Odwrócił swe lica do tamtej róży
Mnie pozostawił na pastwę burzy

Dla mojego ukochanego

autor

gwiazdooka

Dodano: 2004-11-15 21:14:11
Ten wiersz przeczytano 497 razy
Oddanych głosów: 10
Rodzaj Rymowany Klimat Melancholijny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »