Czesław Miłosz (wersja II)
Umiałeś układać
wiersze o prawdziwej Ziemi,
zamiast o światach wymyślonych
o brzasku
przez neurastenicznych
układaczy słów.
Umiałeś podróżować
w głąb rzeczywistości,
zamiast w głąb zdań i literackich
eksperymentów.
Umiałeś żyć i grzeszyć,
i nawet umieranie wyszło ci lepiej
niż można się było spodziewać
po kimś takim jak ty,
mocno wgryzionym w życie,
jak w kawał mięcha
urwany na królewskiej uczcie.
Masz mój podziw
i uwielbienie, bo i o to też ci
chodziło.
Ciekawi mnie jednak,
czy przeczuwałeś śmieszność,
gdy przed zgromadzeniem
świętych młodzieniaszków
cedziłeś tajne słowa,
niczym szaman w transie,
by w przerwie ceremonii
(po zrzuceniu togi), szybko powracać
do trzeźwej rozpusty.
Na zimno tasować karty
z wizerunkami bóstw plemiennych,
kobiecych pośladków
i portretów filozofów,
z lubieżnym uśmiechem,
że to wszystko twoje,
nieodległe bardziej
niż kieliszek
wódki.
Komentarze (5)
Dziękuję wibracja za Twój wpis. Pozdrawiam:)
Świetna puenta.
Dziękuję serdecznie za wpisy. Miłosz sam uważał siebie
jednak przede wszystkim za poetę i tak właśnie chciał
być nazywany. Na drugim miejscu stawiał swoją
eseistykę (szczególną rolę tu pełni "Ziemia Ulro"), a
o swojej roli jako powieściopisarza miał słabe zdanie.
Mocno cenił swoją rolę jako tłumacza poezji polskiej w
USA, i tu miał osiągnięcia.
Pięknie napisane, Miłosz z pewnością byłby zachwycony.
Pozdrawiam
Cenię Miłosza. Ale bardziej za prozę niż za poezję. I
to nie za "Zniewolony umysł", który jest tylko mało
wiarygodnym usprawiedliwieniem, ale za "Dolinę Issy",
"Zdobycie władzy" i przede wszystkim za "Człowieka
wśród skorpionów". Zgadzam się z Tobą, że pomiędzy
Miłoszem-poetą, a Miłoszem-człowiekiem da się zauważyć
pewien rozdźwięk, ale mi to nie przeszkadza. Znam
wielu kiepskich poetów, u których takiego rozdźwięku
nie ma. A mimo to wolę czytać dobrych.