w czterech ścianach nieba
Pasą się obłoki na sklepieniu nieba,
jak białych baranków rozproszone stado.
Wiatr jak młody pasterz między nimi
biega,
z niewidzialną laską.
Pan Bóg się uśmiecha na każde dobranoc,
gdy cierpliwy księżyc co noc ziemię
studzi.
Sny jak świece płoną. Potem gasną rano,
gdy czas się obudzić.
A ja cię otulam najczystszym spokojem,
wykradzionym z lasu, kiedy na spacerze
staliśmy się jednym, choć było nas
dwoje.
Ot, człowiek z człowiekiem.
Szepczę - wstań kochanie,
w senne dmucham świece.
Zanim się przeciągniesz, mówisz
- zaraz wstanę
Świt wpada przez okno i chwyta za serce.
Komentarze (11)
Z przejemnością zatopiłem się w każdy wers tego
wiersza, prawdziwie niebiańskiego.
Piekny wiersz.
Bardzo dobry wiersz ,ciekawa składnia i budowa.
pięknie i delikatnie, aż chce się zasnąć w takich
czterech ścianach, by się potem przebudzić, pozdrawiam
Takie wiersze czyta się z wielką radością...
przeczytałam Twoj wiersz z przyjemnością :-) aż się
chce wybiec z miasta :-)
prawdziwy raj we dwoje..pięknie :)
Piekny wiersz.Gratuluje.
Pozdrawiam.
Bardzo ładny wiersz.Pozddrawiam:)
Dobra liryka Metafory piękne Zostawiam uznanie i
pozdrawiam:)
Piękny wiersz, bardzo fajne porównania :-)