Dusza
Wrota świątyni otworzyły się
W nienaturalnie boskim czasie
Powietrze przepełniło się Śmiercią.
Spojrzałem w stronę wrót
Niewidzialnie sina ręka
Przywoływała mnie.
Zrozumiałem
Musiałem dopełnić swego przeznaczenia.
Zrobić to dla istnienia.
Spojrzałem pożegnalnym wzrokiem
W stronę Ołtarza, gdzie składano
Całopaleniową ofiarę.
[Wzrok miałeś przepełniony dumą,
natchnieniem zdobytym na Pustyni. Czułeś
się jak bohater idący ratować świat przed
klęską. Miałeś w oczach zwycięstwo.]
Wyszedłem, a Ona zatrzasnęła drzwi,
Tak że żadne dźwięki nie dostawały się do
środka,
Ani nie wydostawały się stamtąd.
Wszystko było białe. Biała przestrzeń.
Nie było nic.
Tylko świątynia.
Coś było w środku.
Coś, po co Śmierć udała się
W swoją nienaturalną podróż.
To Moja Dusza…
Nie mogłem ruszyć się z miejsca.
Śmierć już przykrywała Świątynię czarną
peleryną.
Czułem ból.
Traciłem coś cennego.
Szydercze śmiechy…
Wrota otworzyły się.
Stanął w nich Szaman
Wódz plemienia.
Śmierć wystraszona skuliła się jak
Pies który dostał kijem po żebrach.
Podszedł do Niej,
Narysował nad Nią kruczym piórem starożytne
kształty
I Śmierć odeszła.
Wzrok miała przerażony.
Szaman podszedł, a nasze dusze połączyły
się.
Odtąd zrozumiałem Śmierć, poznałem Ją
A wrota świątyni zatrzasnęły się na
wieki.
Wciąż walczę...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.