Dziadek poetą wielkim był
Dziadek poetą wielkim był,
gdy siadał do kolacji,
gestykulując ze wszystkich sił,
nakreślał swoje racje.
Co widział i co słyszał,
od świtu do wieczora,
jak chłop na żonę wrzeszczał,
że pieniądz mu podbiera.
I mówił też o chłopcu,
który szedł polną drogą,
w majowym będąc słońcu,
radośnie tupał nogą.
Chwyciwszy się za głowę,
wspominał też sąsiada,
gdy doi swoją krowę,
okrakiem na pniu siada.
Gdy jechał raz do miasta,
by kupić małe prosię,
widział jak kina gwiazda,
dłubała palcem w nosie.
I różnych opowieści,
można by tu posłuchać,
lecz trzeba cierpliwości,
by dziadka udobruchać.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.