dzień jak co dzień –...
Dzień 4 z 7.
jak to rankiem bywa
słońca promień mnie budzi
chociaż poducha ma wielka
to wciąż świeci po buzi
zakrywając się poduchą
poduszeczką małą też
otwierając z wolna oczy
słońca promień razi mnie
nic nie widzę ! czy ja śnię ?
czy wciąż słońce razi mnie !?
biorę sprawę w swoje ręce
zasłon mych słychać już śpiew
okno zaciemniwszy sobie
dalej smacznie znowu śpię
ułożywszy się wygodnie
sen mój cicho wkrada się
chyba pośpię jeszcze trochę
zanim zbudzi mnie znów dzień
sen był piękny – opis zbędny
woda ,plaża ,ja i ...
wtedy właśnie jak na złość
znowu obudził mnie ktoś
czuję dziś zew krwi ...
taki sen ! a jaki piękny
jaka plażą ,jaka woda
jaka była jej uroda ...
taki sen ! a jaki pech !!!
że też zbudzić musiał mnie
cóż się stało ? nic to przecież -
co obchodzi właśnie mnie ,
że na drodze mej karambol
samochodów dwadzieścia pięć
pięć na drzewach ,siedem w rowach
jeden w bramie maskę chowa
dwa dachują ,trzy na sobie
maska w maskę mógłbym rzec
jeden latać się dziś uczy
metrów pokonał już pięć
maski w górze gdzieś latają
reflektorów widać błysk
reszta gdzieś się pochowała
widać ktoś komuś dał w pysk
samochodów wielka zgraja
słychać wciąż klaksonów pisk
wtem policja nadjechała
i raportów nastał czas
wreszcie chwila jest spokoju
znowu mogę smacznie spać ...
ot tak..... :-)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.