Gwałt w słońcu skąpany
Wygasam jak świeczka na wietrze... Tak lekko wypalam się... Wewnątrz odpływam w nirwanę... Szybko tracę myśli i oddalam się...
Majowy gaj słońcem zalany
Piękna ta okolica
Kawałek sukni zerwany
Płakała tu w nocy dziewica
Lecz on władca ciemności
Odebrał jej niewinność
Zostawił ją w nagości
Odbierając jej uczynność
Czystą jak łza dziewczynę
Gwałcił i poniewierał
Do złej gry robił dobrą minę
Ciałem żądnym ją ocierał
Choć głośno krzyczała
Ze strachu sparaliżowana
Ze wstydu wciąż drżała
Ciałem Jego zalana
Wraz z świtem ją porzucił
Słabą i bezbronną wciąż
Jej cnotę w grzech obrócił
Opętał ją jak rajski wąż
Ona własną krwią splamiona
Leży nadal wśród wysokich traw
Przez chciwość mężczyzny upokorzona
Wciąż sparaliżowana przez strach
I choć tu cudownie tak
Wysoko słońce świeci
Ona czuje jego gorzki smak
I czeka aż jej dusza wzleci
...w ciemność szaleńczo głupieję jak psychol wyczuwam życie... ono tak bardzo boli...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.