Hallskiego spotkania Poezją...
Spotkanie piąte: "Podróż do tropików..."
Pewien wielkiej - Kapitan - żeglugi,
cośmy razem bywali w Oriencie,
że zaległe miał wdzięczności długi,
chciał mnie gościć na nowym okręcie...
I dlatego napisał iskrówkę:
...Przyjedź - stop - w tropiki
wyruszamy,
weź panamę, krem i kąpielówki
oraz smoking...Będą także damy...
Właśnie, damy... Gdyśmy odbijali,
przy relingach, od strony nabrzeża,
wszyscy goście tłumnie się zebrali,
a wśród nich - nie mogłem wprost
uwierzyć
był kapelusz... Natychmiast poznałem,
tylko zestaw barw zupełnie nowy,
niemniej zresztą twarzowy - uznałem -
niby wino, w kolorze bordowym...
Więc podchodzę i mówię: ...Znów Pani,
jakaż zmiana w kolorów tonacji,
jak się cieszę, no cóż za spotkanie...
Na to Ona, pełna zwykłej gracji,
dłoń oparła na moim ramieniu
i - ...poeto mój drogi - powiada -
mówmy sobie teraz po imieniu;
będzie prościej, a nawet wypada,
bo mam zamiar, na podróży przebieg
przy mym boku cię zaanektować
i nie puścić na chwilę od siebie...
Ktoś mnie przecież musi adorować...
Zatem nagle zostaliśmy parą...
Były szepty w salonie, na mostku,
zaś Kapitan zapalał cygaro
i uśmiechał się tylko szelmowsko...
Ona ciągle zagadkowa była
- lekkich flirtów znam przecież niestałość
-
chociaż z czasem jednak się zjawiła
nikła wprawdzie, ale poufałość...
I kiedy staliśmy na pokładzie,
zanurzeni w blasku gwiazd powodzi,
ona rękę na mym sercu kładzie...
...Misza, odrobinę mnie uwodzisz...
Komentarze (1)
podróż od początku ekscytująca. Wiersz - opowiadanie -
ciekawe i dowcipne. Czytam po kolei twoje wiersze i
jestem niebywale zaskoczona, że nie ma pod nimi
komenterzy.