Heniek
Zbliża się mroźna zima,
Heniek chyba nie wytrzyma,
siedzi w kartonie,
obok ognisko płonie,
myśli o życiu,
a w szczególności o piciu,
tak rozmyślając się boi,
że mu karton na łeb się spartoli,
jednak Heniek się trzyma,
i mówi tylko: nie zabije mnie ta zima.
Biedny to człowiek,
z zimna nie może zmrużyć powiek,
ale Heniek nie zamarznie,
do póki trochę gorzały znajdzie,
gorzej gdy tego paliwa nie ma ,
ani do ogniska chodź trochę drzewa,
wtedy i on mimo woli,
powoli, powoli, powoli,
zapomina co go dręczy i boli,
a jednak Heniek się trzyma,
i mówi tylko: nie zabije mnie ta zima.
Jednak tym razem nie miał racji,
nie dożyje następnej kolacji,
kończy się jego marne życie,
teraz nie myśli o spirycie,
lecz o kończącym się żywocie,
a nawet o burym kocie,
którego dostał od mamy w 9 urodziny,
lecz teraz on nie ma rodziny,
myślał o rodzinnych wyjazdach na wiochę,
aż zamroczyło go trochę,
gdy skończył żegnać się ze światem,
podjechali do niego dużym fiatem,
wolontariusze z PCK,
lecz on swój honor ma,
i sam sobie umie poradzić,
i w tym momencie pękła nić,
i Heniek po prostu przestał żyć.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.