Już tu jest. Brudna tektura.
Klęczał tuż obok. Brudna tektura niosła
wieść, że już tu jest.
Płakał i uśmiechał się na przemian. Do tych
wszystkich zabieganych serc.
Nie rozumiał. Przecież tak wyczekiwali, tak
głosili i tak głośno się modlili!
I przebiegają szybko, kiedy czeka, by
wreszcie podnieśli go z kolan. Czeka na
ludzi. A widzi tylko złość i pychę.
Stał tam, pośród chmary rozwścieczonych
much.
Między zwłokami czarnych ludzi. Zabiła ich
maczeta i głód.
Szukał odpowiedzi w gwiazdach, drzewach i
pustym wzroku, tych co jeszcze żyją.
Zobaczył strach i gniew. Zobaczył samotność
w świecie ołtarzy znikąd, donikąd.
Wysoko musiał zadzierać głowę. Tam, na
szycie pałacu ktoś mu zrobił kawał,
poznał od razu. Tak kiedyś umierał. I za
co?? I za co??
Sparzył nagie stopy o złote posadzki, wpadł
w szał niechcianego gniewu, jak wtedy,
gdy sprzedawali na świętej ziemi. A teraz
sprzedają ziemię.
Policzył wszelkie skarby. Policzył
bankierów co wykrzykują :Powołanie!
Dotknął każdego martwego dziecka. Zwiedził
wszelkie pola walki, gdzie ludzie umierają
za nic.
Dusił się żalem pod każdym z krzyży. Zdążył
znienawidzić każdy z kościołów.
I przeprosić Ojca swego za te brzydkie
słowa, których nauczył się od narodów.
Polał mu taniego wina. Już mu to wszystko
wisi, już nie ma siły kochać ludzi i
pokładać w nich wiarę.
Zawrócił Anioły z misją ratowania świata.
To już nie ma sensu. Upadli tak nisko, że
zdziwił się sam Diabeł.
Kazał mu wracać. Nie tym razem synu! Nie
będzie więcej ofiary za ich grzechy!
Nie posłuchał go. Po prostu musiał tu
zostać. Na siłę szukać ludu, w który kiedyś
uwierzył.
Znalazł miliony sprawiedliwych. Takich, co
nie zapomnieli.
Lecz ci niewiele mogą. Bo tu się płaci
gotówką. bo tu silny wymierza ciosy. A siłą
jest kamień i porzucone sumienie.
Nawołują, jak on. Stada sprawiedliwych,
stada dobrych ludzi.
To wszystko komiczne wręcz. Nie ubywa głodu
i trupów.
I na każdego przypadnie sto krzyży i
świątyń całe miasteczka.
I z dnia na dzień przybywa czarnych
pasterzy. I coraz szybciej wszystko wokół
umiera.
Hipokryzja i obłuda. Ofiary potrzebne, by
na nich serfować, na fali naiwności i
otępienia.
Ktoś ukradł święte słowo. Na tym da się
zarobić.
Wystarczy rzucić ziarno strachu i obiecać
Zbawienie.
Uklęknął ostatkiem sił, wrócił do swego
miejsca na chodniku i brudnej tektury.
Już nie patrzy ludziom w oczy. Chrystus się
zagubił.
Komentarze (3)
zatrzymał. na dłużej...
Poruszający tekst. Moim zdaniem wymaga innej
wersyfikacji i dużego skrócenia.
Intrygujący tekst, nawet bardzo intrygujący +.