kochanie
Tak samo w sobie, ciekawi mnie kochanie
Ta prawa z lewym przekupione pożądaniem.
Jakieś trzydzieści gram słońca
złocistego
Poświęceń nadmiar dla jednego i
drugiego.
Ile uśmiechów trzeba żeby wystarczyło?
Jak bardzo szkliste oczy by nie
poroniło?
Co o tym stanowi, co wszczyna kochanie?
Antyrama z fotką na odświeżonej ścianie?
Nie zdają sobie sprawy, przemawiając
dłonie
Że u samych podstaw dążą, by opierać się o
nie.
A receptory niesforne, myśl iskrzy
podnieceniem
I nie ma siły, co grzecznym ugasi je
siedzeniem.
Obraz spójny w rozkwicie, harmonii znak
Łopot skrzydeł dwóch, jeden piękny ptak.
Usta w słodycz lepkie, garść akacjowego
miodu
Świat cały na wznak, a kochanie do
przodu!
Komentarze (1)
Powiało lekką 'świeżością' ;) od tego wiersza. Ładne
słowa. :)