W kwadracie
w kwadracie o boku trójkąta
niewymierzona ciągnie się projekcja
ona z kochankiem lub z mężem
na przemian piją wodę
z ostatniego słoika
(Tatry wtedy ogłuszają erozją)
oni szlifierką z ręki do ręki
wycierają i strzępią jej spodnie
w gruszkowo - miodowe
sukienki dla pszczoły
pod nieznanym numerkiem
przeciąga się ona
jak stopa w źle dobranych butach
rozsiada się wygodnie
choć nie damski to fotel
a na pewno czyjeś
życie (lub aromat zgodny z naturalnym)
pełne wyrzeczeń żartów podróży
obite ciepłą skórą
gatunku pod kontrolą
kupowane u mamusi
ostatniej potomkini jedynakowego rodu
(Tatry po transakcji pochylają się
i zamykają jaskinie)
z kochankiem sprawa prostsza
niemal darmowy odcinek
i ani punktu dalej
Komentarze (2)
Ciekawy wiersz, oryginalne podejście do tematu... jest
taki inny niż większość tych, które ostatnio czytałam.
To jest właśnie takie z ręki do ręki i ani punktu
dalej. Bardzo mi się podoba.