Lament nad grobem
Dla mojego mistrza...
Stanąłeś Mój mistrzu nad moim grobem,
obserwuję Cię z góry.
Wierzby już chylą się w pas ku Tobie,
psy skomlą i płaczą, wiatr śwista na
polu.
Klęczysz i płaczesz, żeśmy nie dokończyli
dzieła naszego.
Nieopodal leżą łzy Twych trosk,
zasychają jak krew na lodzie.
Mój mistrzu, tyle wyrządziłem Ci złego,
odpokutuję...
Łapiesz się za głowe,
dlaczego ów sen powlókł mą duszę tak
szybko.
Gryzie sumienie mego stwórcy,
woźnica daje znak do odjazdu.
Skinieniem ręki zawładnął mym sercem.
Krótkie spojrzenie na tajemniczy pochód,
krótka modlitwa jakby z lotu ptaka.
Niekończąca się opowieść jednorożca z
lasu,
który otaczą i zaciska się wokół mej
radości.
Mój mistrzu, Ty już nie spoczniesz tak jak
było Ci dane,
jak było pisane w kalendarzach druidów.
Heroicznie się broniłem,
na co mi to wszystko...
Nie posiadam już zalet, ani wad.
Na wszystkim spoczywa pieczęć mych bliskich
dusz.
Oddaj mi siebie i pamiętaj o mnie jak za
żywota,
albowiem ja mieszkam w Twym sercu...
... on jest zawsze przy mnie.
Komentarze (1)
Pięknie... Zapiera dech w piersiach...