Lecter
Nie pamiętam jak smakuje człowiek
Raptem tyle mi życia uciekło
Wypatruję spod przymkniętych powiek
Kto mi ciebie tu poda na ciepło
Z jakim trudem wysiłkiem i pracą
Głodne zmysły złudzeniom zabieram
Kto przyniesie mi ciebie na tacy
Albo gestem przywoła kelnera
Zapalone są świece na stole
Błyszczą w blasku talerze i sztućce
Puszczam oko do oka w rosole
Młoda marchew się pieści w surówce
Słodkie wino co krew mi rozrzedza
(Finał zawsze zwieńczony sukcesem )
Płoną lody jak nocą Las Vegas
Więc kochanie zjem ciebie na deser.
Gregorek, 30.1.24
Komentarze (5)
Głód może być różny, hihi
Świetny :)
Pozdrawiam.
ależ płonny wiersz!
a może autor tylko o marchewce gotowanej myślał...
to taki miłosny kanibalizm.
Mnie bardzo się podoba ten wiersz, popełniony podczas
romantycznej kolacji we dwoje:) Miłego wieczoru
returnie:)