Lęk...
Czy się z nim urodziłam,
nie pamiętam,
bawił się ze mną w piaskownicy,
do szkoły mnie odprowadzał,
czekał na progu domu,
wieczorami się ze mną przechadzał
od okna do okna.
Na twarzy matki siniakami malowany,
wyrzeźbiony w zniekształconym obliczu,
w bełkotliwej muzyce słyszany,
w wulgaryzmach, których nie zlicze,
w razach zadanych.
Zagnieżdził się w duszy głęboko,
zamęt dziś sieje w mej głowie,
wpisany w myśl każdą,
w zdaniu, słowie, pytaniu
- czy przetrwam.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.