Listopad...
Znowu nadszedł listopad,
wypominki czas zacząć
i zadźwięczeć w koszyku
grosikiem.
Zaszeleszczą pod stopą
i zaszumią nad głową
złote chmury, jak klucz
ptaków dzikich.
Tam spokojnie opadnie
pogodzony już z losem
liść klonowy, przywiędły
staruszek.
My pójdziemy jak co rok
i staniemy nad grobem
z melancholią, co serce
poruszy.
„Ojcze nasz ktory jestes”
choc pewności nikt nie ma,
bo na świecie to pewne jest
jedno.
To że przyjdzie nam odejść
i zatrzasnąć za sobą
wszystkie drzwi co prowadzą
na zewnątrz...
Komentarze (9)
melancholijny ten listopad, a jakże:)) na
zatrzaskiwanie drzwi jeszcze czas. Pozdrawiam z dozą
optymizmu.
wszyscy tam podążamy jedni wcześniej inni później
dotrą....to jedyna sprawiedliwość tu na
ziemi....pozdrawiam
nikt z nas nie ucieknie od takiego zakończenia...a
jakie ono będzie?
pójdziemy jak co roku (za rok też ) ...
"przyjdzie nam odejść
i zatrzasnąć za sobą
wszystkie drzwi co prowadzą
na zewnątrz". Te drzwi mają klamkę tylko po
zewnętrznej stronie.
...bo tylko śmierć jest pewna..i zamknięte drzwi na
zewnątrz..
jest największą niewiadomą człowieka
Pewność, że jest coś więcej przychodzi z czasem.
Smutny wiersz jak listopadowy dzień.
wita, przychodzimy na mogiły co rok,
niosąc pamięć i miłość, torując drogę następnym
pokoleniom. pozdrawiam.
ciekawe zakończenie i przenikający do serca klimat