Z miłości do Ciebie…
Kocham Cię, więc chyba Ci pomogę,
Nie pomogę sobie.
Już mam plan.
Ufam, więc wiem, że radę dam.
Choć wczoraj jeszcze Cię nienawidziłam,
Dziś znów pokochałam na nowo,
Myślałam, że z tym skończyłam,
Jednak trochę się zmieniłam.
Ładnie się wymalowałam,
Uśmiechnęłam się, w lustro spoglądałam,
Pukam do twoich drzwi.
Twoja miłość otwiera mi.
„Witam, zastałam
Bartłomieja?”
Zapytałam z ogromną nadzieją
W pokoju swym oczekiwałeś, jak się
okazało
Dziś na nic Ci już czasu nie brakowało.
Zatrzasnęłam drzwi, myślałeś, że to ona.
Podeszłam od tyłu, odprężyłam twe
ramiona
„Dziękuję kochanie” – z
siebie wydusiłeś
Nie przypuszczałeś, że po raz ostatni to
wymówiłeś.
Nie zdążyłeś się odwrócić.
Wyciągnęłam szybko nóż.
Jeden, za cierpienie moje
Dwa, za zdradę i ciche podboje, twoje
Trzy za fałszywą miłość, z twej strony.
Cztery…
Wbiegła, ona, niewinna, została przypadkiem
twą krwią splamiona.
Krzyczała, błagała.
Za późno było.
Jeśli mój być nie możesz,
Jej też nie będziesz
Tak bardzo Cię kochałam
I z miłości do Ciebie, o braku twojej
zapomniałam.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.