Moje kłamstwa
W jego silnych ramionach
beznamiętnie próbuję
zmiażdżyć wspomnienia
o Tobie
jednak
to one przygniatają
moje zakochane komórki
coraz większym ciężarem
z każdym kolejnym uściskiem
Delikatne pocałunki
mają trujący posmak
moich nienasyconych żądz
błądzących wciąż
po omacku
w kierunku
Twojego źródła
przyjemności
Przymusowa ze mnie
losu szulerka
reżyseruję swoją romantyczność
tandetnie szczery uśmiech
drgający smutkiem
w samych kącikach
niezauważalnie
dla zakochanego obserwatora
podczas pieszczot
zamknięte oczy
zbyt często
by nie widział
bezdennej otchłani
wypełnionej
mokrymi gwiazdami
migoczącymi tęsknie
za Tobą
Wciąż nie potrafię
wytworzyć w sobie
odpowiedniej ilości
wojowniczych przeciwciał
zdolnych
pożreć zachłannie
moją miłość
do Ciebie
ciągnącą mnie
na sam środek
dna rozpaczy
więc
masz jeszcze trochę
nieskończenie szybko
mijającego czasu
by odmienić
nieuprawomocniony wyrok
miłosnego sądu
pierwszej codziennej
instancji
"Złam to serce na pół Przeżuwaj i spluń Niech resztki spłucze deszcz Chcesz, połam na ćwierć A gdy zlecą się dzikie koty To je karm... Skaż to ciało na śmierć Przez zapomnienie Konturów, aury brak"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.