Na co i nom wyńdzie
opowiadanie gwarowe
Na co i nom wyńdzie
Kie przychodzi miesiąc listopad,
przybacujom się mi rózni ludzie i związane
ś nimi niekoniecnie przyjemne przezycia.
Mój krzesny był bratem taty i jego
przeciwieństwem…
Wadziyli się,godziyli i choć jakie to zycie
na spólstwie było.
Nazywom go piekłem na Ziemi bo od malućka
kielo było strachu w moim zyciu
cierpienio,upokorzenio i innyk jesce
przyjemności wie ino Pon Bóg.
Ale kie ftorego ś nik dopadła jako niemoc
abo niescęście to zaroz tata abo mama
godali,
trza im pomóc przecie to rodzina krew z
krwi…
Jednego razu kie już mama nie zyła a tata
siedzioł na Weskówkak ciotka siostra mojej
mamy a baba mojego krzestnego i brata taty
przysła z płacem wielkim coby jej pomóc
sukać stryka bo się poseł powiesić a ona
ledwo nogami przebiero.
Zajęto byłak małom Magdom ale mus to mus.Ka
poseł pytom się jej. Nie widziałak ka
odpedziała.
Przezegnałak się krzyzem świętym a kiek
dosła ku potoku sjena buty bo trza było
przejść bez potok, na drugom strone i iść w
strone Symoskowej tam ka rosły drzewa.
Zacynak pytać na głos Świętego Antoniego o
pomoc bo to przecie Święty od rzecy,
pewnie i ludzi zatraconyk…Modlyłak się
:Jeśli cudów sukos idź do Antoniego wselkik
łask dowody odbieres od Niego
Za Jego przycynom umarli wstawajom z rąk i
nóg pojmanyk okowy spadajom….
Idęcy tak się modłyłak coby tyz Święty
Antoni jak nowarcej pomógł bo się już
ciemno robi na polu a tu inni jesce ludzie
co go sukali dawali znać ze go jesce nie
naśli…
Boze Kochany tak se myslem i śtuderujem to
telo się wadziył telo nos syćkik
doprzezywoł,telo nos prześladowo i jakby
ino mógł toby toby nos powiązoł, a teroz
się poseł powiesić? Cosi mi to nie pasuje i
tak myśląc zacynak omacować kopy siana co
stoły na polu.Zrobiyła się strasno ćma na
polu strach tyz kańsi z kąta abo racej z
lasu się przyplątoł…Co to będzie kie go nie
nońdziemy?Abo się już obiesiył?
Uwidziałak tak z dalsa takom podeźranom
kope siana widziała się mi krapke chrupso
jako inne i posłak ku niej.
Macom i sukom od razu syje coby sjąć
powrózek,a tu syja stryka gorąco i powrózka
na niej ni ma…
Tele mnie złości wzieny,wołom syckik i
trzymiem stryka za obsywke i godom w
gniewie:
Nareście się stryku powieście i będziemy
mieć spokój, bo inacej to syćka przy tym
wasym wiesaniu ducha wyzioniemy i ze
strachu ze nie zdązymy wos uratować…
Zawse się mi przybacuje jako tata ubolewoł
po ik śmierści hej Mocny Boze! na co im to
syćko wysło? Na co?
Mama nie zyje już śtyrdzieści roków a tata
sesnoście,teroz jo narzekom kie se syćko
przybacujem,a niemoc dokuco,ale jo już wiem
na co to zycie wychodzi i syćka tyz się
dowiedzom na co…Haj.
Komentarze (21)
ciekawe opowiadanie, rodziny się nie wybiera a i
wyprzeć się jej nie godzi
czasem niemoc dokucza a żyć dalej trzeba i cierpliwie
czekać na wezwanie Pana
pozdrawiam
Doobre!! ach ta gwara...:)Pozdrawiam
To dopiero perypetie ze stryjkiem były...Ciekawie
piszesz, no i faktycznie nigdzie takie gwary się nie
spotka, Ty skorusao jesteś niepowtarzalna, to prawda.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrówka i dobrych
dni:)
No i tak właśnie biegnie życie,
w rodzinie wszystko minie - kłótnie, spory i zadziory.
Przyjdzie Śmierć i położy wszystkiemu kres. A takich
wyrodków nie braknie w wielu rodzinach. Pozdrawiam
Skoryso i trzymaj się ciepło.
czytam Cię z wielką przyjemnością. jesteś jedyna i
niepowtarzalna.
pozdrawiam, hej :)
Skoruso, Twój sposób opowiadania sprawił, że
powtarzam za Tobą:
"Nareście się stryku powieście i będziemy mieć spokój,
bo inacej to syćka przy tym wasym wiesaniu ducha
wyzioniemy i ze strachu ze nie zdązymy wos uratować…"
Pozdrawiam :)
Fajne i pomysłowe pozdrawiam serdecznie;)
Anula 2 dobrze pisze ... w tobie jest taka siła ...
Mocny Boze(:
Kłaniam się Jarzębino uśmiechając(:
Piękne gwarowe opowiadanie z życiową refleksją :)
Jeszcze prozy u Ciebie nie miałam okazji przeczytać,
cieszę się, że mi się udało :) moc pozdrowień
Nie po Chrześcijańsku odbierać sobie życie,
jak Skorusa wzięła się za ratowanie od razu wiedziałem
że chrzestny będzie żył.
A jutro Skoruso na wierchy na pochód.
Bardzo ciekawie napisana
rodzinna historia, a piękna
góralska mowa dodaje jej jeszcze
uroku.
Czekam na kolejną opowieść.
Świetne opowiadanie a gwara dodaje takiego smaczora,
że hej....
serdeczności i zdrówka życzę:)
Jak zawsze ciekawa opowieść. Miłego dnia:)