Na przystanku w zimnym stanie
Pisany na przystanku daleko od domu, przy chłodnym zachodzie słońca. Ucieczka w wiersz z bólu od niepowodzeń tego dnia, na terenie wyznaczonym z akwizycji. "Czasem trudno być supermenem Gdy wtłaczany po ciśnieniem Stres jest działań terenem"
Nie chce mi się żyć
Chcę odpocząć
Patrzę na innych
Ile komu winnych?
Ja pod klątwą rozczarowania
Mojego świata niedoskonałości
Drzazg wyliczania
Żałosne przy tym wewnętrzne wołania
Wizja wiecznego i na wieczność oddalania
Wizja z drzazg rzeczywistości
wysprzątania
By stać się lekki niczym Kimś Nikim
Niemożliwie niewidzialnym
Marzę by nie marznąć
W ciepły spokój w duszy zabrnąć
Czyimś ciepłem się ogarnąć
A do tego znów świat przygarnąć
Mieć coś jakby bez niczego
Taką wartość właśnie ma me ego
Och, i to pytanie znów:
Dlaczego?
Płakać mi się chce od tego
Dlaczego?
Zimno tutaj
Wiersz nie koi
Kobiet na rowerach
Na mój temat komentarze
Poczułem kpinę od nich w darze
Ach, już ręce mi drętwieją
Zimne myśli nadal wieją
Dłonie do kieszeni schowam
Posłucham i popatrzę
Jak życie entego dnia tej wsi
W mroku się schowa
Po moje myśli przyleci sowa
Koniec kropka?
Słowa stopka
Ręka w rękaw
W kieszeń się chowa.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.