NIEMY KRZYK
Me myśli sponiewierane przez czas,
gniją teraz w obumierającym, młodym
ciele.
Pustka ogromna sięga po kresy
wytrzymałości.
Dusza ulatuje gdzieś w przestrzenie,
gdzieś gdzie nie ma smutków, łez, bólu.
Dziś ja to nie ja.
Został sam umysł,
który prowadzi dialogi niezrozumiałe,
odbijające się jak echo
i pędzące przed siebie, w świat,
ale już nie ten sam.
Czy jest lekarstwo, czy istnieje
antidotum?
Kto odpowie, kto wie?
Czy znajdzie się ktoś kto uratuje zranioną,
konającą dumę?
A gdzie jest Bóg?
Nie ma Boga.
Jest tylko chory wytwór chorej
wyobraźni.
Jest tylko to i nadzieja - matka głupich.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.