Odejście
Leżę znowu na tym szpitalnym łożu,
czuję ból, udrękę.
Marzę o krainie wiecznego życia.
Zamykam oczy, czuję błogość.
Z oddali echo niesie głos,
jakobym jeszcze słyszał
tamten świat,o którym już zapomniałem.
Idź!Idź! w stronę światła,
tylko ono wskaże ci drogę.
Idź, nie lękaj się!
Czyj to głos?nie pamiętam!
Jestem taki szczęśliwy!
Już nic nie boli.
Czuje przyjemny dotyk na mym prawym
ramieniu,
lecz nikogo nie widzę!
Znów to samo,tylko że teraz bierze moją
dłoń.
Prowadzi przez tunel,na końcu którego widzę
anioła
unoszącego się nad cierpiącym.
Zrozumiałem że to ja!
Przez ułamek sekundy zobaczyłem całe moje
życie,
i zrozumiałem że ,uciekło mi
niepostrzeżenie.
Przyszłość wiecznego istnienia, o której
marzyłem
będąc udręczonym przez ból, stała się
teraźniejszością!
A w sercu poczułem że Bóg naprawdę mnie
Kocha.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.