Odwagę zabrałeś mi mój Boże...
Skąpany w strachu odmawiam jutrznię
Grzebie mą przeszłość, nie wiem czy
słusznie.
Przy dźwięku Twoim, przy Twojej sile
Spraw bym odzyskał straconą chwilę,
Bym miał odwagę zbudować swój dom,
Bym swego życia zamknął drugi tom.
Odwagę zabrałeś mi znów Boże
Po co mój świat tak cierpliwie tworze?
Kiedy na kliszy patrzę w jej oczy
Me serce coraz więcej krwi toczy
Nie jestem godzien przesławnej lutni
W ciszy odejdę, bez żadnej kłutni
Którz przy mym grobie spocznie choć
chwilę?
Którz płakać będzie przy mej mogile?
I spraw by choć jedna szczęścia jej łza
W me serce wstąpiła bez smutku, bez zła.
Za bramą tam gdzie księżyc nie wstaje
Raj... lecz nie dla mnie, wybacz mi
Panie...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.