Ona
Z wszystkich rzeczy na tym świecie dwie mają prawdziwe barwy do początku do końca. Dwie tylko- krew i śmierć.
Przyszła do mnie pewnego takiego bardzo
śnieżnego wieczoru, zadzwoniła dzwonkiem
telefonu, miała czerwoną mini-spódniczkę i
dziesięciocentymetrowe szpilki...wyglądała
jak dziwka z mokrymi włosami.
Właśnie słuchałam radia, leciała taka
wyzwolona piosenka, jakich dzisiaj mało,
napisałam smsa do przyjaciółki,
poomyślałam, że zaraz zejdę do łazienki
umyć włosy.
Ona weszła do domu, usiadła na ciepłej
podłodze w ganku, popatrzyła pijanymi
oczami na mnie, coś wybełkotała, nic nie
zrozumiałam.
Popatrzyłam na jej spódniczkę, była taka
śmieszna, uśmiechnęłam się i weszłam pod
prysznic.
Przyszła do mnie, patrzyła jak nakładam
odżywkę na mokre włosy.
Przyszła do mnie, weszła na nowiutki perski
dywan w swoich dziesięciocentymetrowych
szpilkach.
Przyszła do mnie, rozsiała się na łóżku i
czekała aż coś powiem.
A jak powiedziałam odeszła....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.