Z pochyloną głową
Gdy świat dokucza i strach przeraża,
myślą uciekam do ramion Ołtarza:
do Serca, Dłoni Okaleczonych,
do Słów i Gestów w Nim zatopionych.
Gdzie na tej ziemi ja, moje sprawy,
moje rozterki, moje "głupawy"?
Po co się Męczysz, po co Zatracasz,
przecież ja ciągle Ciebie wypaczam?
Życiu nadaję inne imiona,
gubi się we mnie, ta, dobra strona.
A Ty uparcie Chleb mi podajesz,
strugą Krwi Ufnej koisz me żale.
Dobro podsuwasz mi "na talerzu".
Wszystko jest proste, jak amen w
pacierzu.
Jesteś i Dobry, i Czuły, Kochany.
Jak tu wyrównać rachunek cały...?
Choć niepokorna, zawzięta, uparta
dla Ciebie stale jestem coś warta.
Dzięki Ci Panie, że Jesteś, Trwasz,
że cierpliwością zarażasz czas...
luty'2004
Komentarze (3)
Ten wiersz to monolog skierowany do Boga. To wyznanie
wiary grzesznika. Wiersz pełen nadziei i miłości. Te
słowa wzruszają.
Tak! On własnie jest taki jak piszesz: cierpliwy i
wybaczający. Wystarczy tak jak Ty ,zwrócić sie do
Niego ze swoimi słabościami- a On da ukojenie. Piękne
wyznanie wiary!
pierwszy raz widze tak bezposredni wiersz na temat
wiary :) dzisiejsza moda każe się wstydzić wiary...
może dlatego...
"życiu nadaje inne imiona" swietnie :)