Pomimo szarości
Uwięziony glos w ciszy
zakratowany
milczeniem
błękitne promienie
nadziei
znikają w głębinach
źrenic
na ulicy kamień
obolały
leży popękany w
deszczu
przy drodze drzewo
odarte
z kory prosi o
pomoc
krajobraz spowity
smutkiem
stoję na skwerze
opodal
zupełnie bez celu
patrzę
jestem – a
nieobecny zarazem
myśli odlegle –
pobiegły
reszta zatrzymana
– drepcze
nadjechał pociąg
podmuch, po chwili
usta wypowiedziały
słowa…
pomaluj szarość barwami i namaluj uśmiech
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.