Ponad tydzień później
4-ty odcinek (fragment) mojego dramatu "Nowy początek"
[Piąta popołudniu, w tym samym mieszkaniu
Aurelii w Poznaniu. Rozlega się sygnał
domofonu. Au¬relia ubrana w piękną, letnią
sukienkę, z naszyjnikiem z potrójnym
sznurem pereł, podekscytowana i szczęśliwa,
podbiega do drzwi; przed lustrem poprawia
włosy i sukienkę.]
AURELIA (podnosi słuchawkę)
- Tak, słucham? (nikt się nie odzywa).
- Wejdź, proszę, figlarzu. Już cię
wpuszczam, Kondi.
[Naciska przycisk otwarcia drzwi, słychać
sygnał otwarcia.]
AURELIA (do siebie)
- Jesteś nawet wcześniej, niż obiecywałeś
godzinę temu. Tym razem tak punktualny, że
aż nie zdążyłam się przygotować.
[Czeka. Słyszy kroki, za moment pukanie do
drzwi, chce je otworzyć; ma drobne kłopoty,
mógł jej się pomylić kierunek otwierania
zamka.]
AURELIA
- Już, Konrad, już sekundeczkę. Już
otwieram.
[Drzwi się wreszcie otwierają, wchodzi
wysoki, postawny mężczyzna.]
ROMAN (od razu wpycha się do środka)
- Witaj, Aurelio! Poznajesz? To ja, twój
mąż!
AURELIA (łapie się rekami za twarz)
- Roman! Co ty tu robisz?!
ROMAN (zatrzaskuje drzwi, przekręca zamek
od środka; ma na dłoniach czarne, lateksowe
rękawiczki; odwraca się do Aurelii, idzie
do niej).
- Nie cieszysz się? Wypuścili mnie, piękna
pani psycholożko!
AURELIA
- Wypuścili … cię? … Dzisiaj?
ROMAN (trzyma mocno Aurelię w ramionach,
popycha ją)
- Wszystko jedno - dzisiaj czy wczoraj, czy
tydzień temu. Jestem na wolności, więc cię
odwiedzam. Nie cieszysz się?
[Patrzy na zastawiony stół; ściska mocno i
namiętnie całuje Aurelię.]
- Pięknie potrafisz nakryć do stołu. Masz
przyjęcie dla dwojga? Dla niego, ale już
nie dla mnie? Skreśliłaś mnie!
AURELIA (przerażona)
- Czego chcesz? Wszystko ci oddałam, co
twoje. Nawet więcej! Odejdź, proszę!
[Próbuje krzyczeć, Roman znów zamyka jej
usta ręką.]
ROMAN (jadowicie, z wściekłością)
- Chcę ci najpierw jeszcze raz podziękować,
że tak ładnie zeznawałaś w sądzie. Po tych
ośmiu latach świetnie pamiętam.
AURELIA
- Wszystko mówiłam zgodnie z prawdą i tylko
prawdą. Co się dało … starałam się jakoś
ukryć. Ze względu … na dzieci.
ROMAN
- Tak, świetnie się spisałaś. Dzięki temu
dostałem 12 lat, a ty mogłaś się rozwieść.
Mogłaś się puszczać, gdy ja tam gniłem.
[Bierze ze stołu niedużą wizytówkę.]
- Ostatnio z Konradem. Tym imieniem
przywitałaś mnie dzisiaj serdecznie. A na
stole leży sobie ta ładna karteczka. Jego
wizytówka, prawda? Wilkowski - zgadza się?
AURELIA (krzyczy przerażona)
- Tak. Puść mnie, proszę! Puść, nie rób mi
krzywdy! Tyle lat się kochaliśmy, Roman.
Miałeś mnie przez tyle nocy! Dawałam ci
wszystko, co chciałeś! Zostaw mnie teraz w
spokoju!
ROMAN (trzyma mocno Aurelię, zatyka ręką
jej usta)
- Od dawna się z nim łajdaczysz? Rok, dwa?
Nie wstyd ci, ty szmato? Ani razu mnie nie
odwiedziłaś, na żaden list ani telefon nie
odpowiedziałaś. Tak mnie kochałaś? Tyle
nocy?
AURELIA
- Puść mnie, proszę! On zaraz tu będzie, to
sobie pogadacie!
ROMAN
- O, tak! Bardzo chętnie! Ale najpierw z
tobą pogadam! Najpierw powiedz, czy w łóżku
z nim też tak wyjesz, wrzeszczysz, gryziesz
i drapiesz? Czego tak długo cię uczyłem?
AURELIA
- O, Boże! Zlituj się, Roman! Puść mnie,
proszę!
ROMAN
(znów ją, ściska, całuje długo, aż oboje
tracą dech)
- Ależ całujesz! Osiem lat tego nie miałem!
Dzisiaj wreszcie znów mam! Będziesz dziś
moja! O tak, jeszcze dziś moja! A potem już
niczyja!
AURELIA (klęka przed nim)
- Roman, puść mnie, proszę! Nie rób mi
krzywdy! Masz swoją Aldonę, masz Różę! Puść
mnie, błagam! Roman!
ROMAN (podnosi ją, ściska, bije po twarzy,
całuje)
- Ale z tobą mam inne porachunki, nie takie
jak z tamtymi. Ty jesteś inna, najlepsza.
Tamte przy tobie to cieniaski. Ciebie dziś
mam, bo mamy dziś święto! Naszą rocznicę!
Pamiętasz?
AURELIA (płacze)
- Pamiętam! Boże! Roman, puść mnie! Nie rób
mi krzywdy!
ROMAN
- Jeszcze tylko ten ostatni raz, tylko
dzisiaj! Ostatni raz będziesz moja, potem
będziesz wolna!
AURELIA (błaga)
- Nie! Puść mnie! Nie rób mi krzywdy!
Kochałam cię, Roman!
ROMAN (zaciska rękę na jej ustach i nosie,
ucisza ją)
- Dziś potrzebuję ciebie! Tylko ciebie!
AURELIA (wyrwała się, krzyczy)
- Puść mnie! Weź wszystko, co chcesz, ale
nie rób mi krzywdy! Pieniądze są w sejfie,
złoto w szufladzie pod telewizorem. Nie rób
mi nic złego! Puść mnie! Nie zabijaj!
ROMAN (szarpie Aurelię, krzyczy)
- Tylko ten raz i nic więcej. Nikt ciebie
nie będzie miał! Nikt więcej! Nikt
więcej!
AURELIA (krzyczy, szlocha)
- Nie rób mi krzywdy! Roman, przestań! Nie!
Roman!
[Opór kobiety z czasem słabnie. Powoli
wygaszane są światła na scenie.]
Komentarze (12)
Kazimierz
Dziękuję za wizytę, czytanie i
komentarz. Pozdrawiam.
Dramatycznie i edukacyjnie, pozdrawiam serdecznie.
Annna2
Sotek
Mgiełka
Dziękuję za wizyty, czytanie i
komentarze. Pozdrawiam.
Podoba się bardzo :)
Ładnie to ująłeś.
dobry, refleksyjny przekaz.
Pozdrawiam
Marek
Ładnie
Krystek
Promień Słońca
Szczerzyszczynsky
Wolnyduch
Bronislawa
Niestety, dramat to dramat. Jak zapowiadałem nie
skończy się, jak byśmy życzyli bohaterom. Następnym
odcinek lub dwa zakończą publikację fragmentów mojego
dramatu scenicznego. Dziękuję za wizyty, czytanie i
komentarze. Pozdrawiam weekendowo.
Jest co poczytać. Tak to straszne. Dziękuję i
pozdrawiam Januszu.
Przejmujący tekst, przemoc jest okropna i chyba
najgorsza, gdy
jest stosowana w rodzinie,
wobec osoby, która zaufała oprawcy która wierzyła, że
ją kocha/ł.
Pozdrawiam, z podobaniem dla życiowego i wzbudzającego
emocje tekstu.
tekst niezwykle oddaje klimat czarnobiałych polskich
filmów z lat trzydziestych. Minęło już prawie sto lat.
Jakże zmieniła się emocjonalność. Język stał się chyba
bardziej wulgarny, a jednoczesnie sktótowy. Tylko
problemy kobiet w patologicznych związkach pozostały
takie same.
Witaj Janusz K.
To dobra przestroga dla innych, trzeba wiedzieć, komu
otwiera się drzwi,
świetny odcinek, trzymał w napięciu.
Pozdrawiam.:)
Ponownie czytałam z drżeniem serca. Pozdrawiam
serdecznie z podobaniem:)