porastanie
w podmuchach arktycznego ducha
objęcia więżą zimny kamień
w śnieżnym okryciu żywe słychać
spod racic ciche chrobotanie
zgłodniałym bogom na pokusę
krucha nadzieja sięga zorzy
gdy na polarnym horyzoncie
w zdartej powłoce niebo stworzy
kamienie obrośnięte trąci
rogatym bogom we krwi krążąc
Komentarze (3)
Ciekawie, z zaskakującym zakończeniem jak dla mnie.
Miłego wieczoru życzę.
Interesujące myśli
Przyjemny wiersz, choć klimat nieco chłodny :)
Pozdrawiam serdecznie +++