PROŚBY PORANNE
Hanusi
usiądź przeklęty na skraju snu
albo na pograniczu bólu
a jak chcesz
to na dogasającym drzewie czasu
zwalonym w poprzek wspomnienia
jestem bezbronny śmiertelny
uległy jak dalekiej miłości pieśń
i klękający przed nią horyzont
w dłoniach mam tylko szept
spopielone pół słowa
a może to tylko pył spadającej gwiazdy
nie będzie między nami
więcej porachunków
usiądź losie
mówię do ciebie łagodnie
między pomostami rozpiętych tętnic
gdzie październik
w lodową szadź
stroi głóg krwioobiegu
albo jak chcesz
w najcichszym z miejsc niepokoju
pod witrażem porannej modlitwy
już wiem
bunt jest daremny
w zawiei tęsknoty
odsłaniam przed tobą
każdą z łez
każdą z blizn
abyś mógł przemyć we krwi
sczerniały nadziei klucz
dosypać soli
w przeznaczeń klepsydrze
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.