PRZY ZACHODZIE SŁOŃCA
Dzień zmierza ku końcowi.
Promienie jeszcze się przedzierają.
Przez okno do pokoju się wdzierają.
Jak by chciały przeszkodzi pocałunkowi.
Który połączył dwoje kochanków.
Delikatnie o ich usta ocierają.
Lecz one nie przeszkadzają.
Namiętnych jest więcej pocałunków.
Wtuleni tak mocno w siebie.
A serca bija jak szalone.
Ich ciała są mocno spocone.
Znalazły się w potrzebie.
Spadają z kochanków ubrania.
Pieszczot nie ma końca.
Widać zazdrość słońca.
Rozbierać im się zabrania.
Zapach ciał unosi się wszędzie.
Już teraz w jedność połączone.
Kochaniem są już zmęczone.
Teraz całość zabrana będzie.
W gwiazdy jeszcze niezbadane.
Lecą razem w przestworza.
Z powrotem zabierze ich zorza.
Kochanków czułości zakazane.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.