Ranek
Płytki wolny oddech rano mnie obudził
Zbyt spokojny - sufit niebo mi odsłonił
Lekki wiatr bijący ze ścian cicho
studził
Plątał się we włosach od żartów nie
stronił
Był wesoły - nazbyt - moje czarne pięści
Ścisnęły się w duchu mocno wokół serca
Pragnąca powietrza chciałam by czas
szczęścił
Mi tą chwilą dłużej - ale on szyderca
Zaczął się ulatniać przez dziurkę od
klucza
Dźwięk drgający dobiegł do mojego ucha
Czas bezwzględny - doświadczenie mnie
poucza
W wieczności nie zmieści się chwila zbyt
krucha
Pięść zabrała sercu bicia zdolność zwykłą
I wcisnęła w siebie całą moją słabość
Rzeczą jest doprawdy znamienną niezwykłą
Że bezsilność siły ma dla siebie zadość
Czas całkiem opuścił moje cztery ściany
Niebo gdzieś zniknęło na niskim suficie
Wiatr odleciał wiać na łąki i polany
Nie zdążyłam się przekonać gdzie jest życie
Komentarze (2)
Kolejny ciekawy wiersz, pozdrawiam :)
https://www.youtube.com/watch?v=2iUiClp6Uxg&list=PLnkn
rBCaTib-4xcFTiMYYGtDK752YTkzz
Pozdrawiam Nike jutrzejszy poranek będzie lepszy.