Sen o niebie
Chcę czasem odpłynąc...
Ułożę na kamieniu głowę,
czekając na sen,
o drabinie po której kroczą anioły.
I gdy ktoryś z nich będzie brną w górę,
złapię go za skrzydło,
delikatnie, by nie poczuł bólu.
Tym skrzydłem się otulę,
a on nie poczuje,
że akurat bierze mnie do góry.
I gdy wejdziemy,
nic mu nie powiem, że jestem.
Utulę się jeszcze mocniej.
Pomodlę się, by sen długo trwał,
i dalej nie pisnę słowa,
tylko złapię go za ręke.
Błagalnym spojrzeniem poproszę,
by nie kazał mi wracac na ziemię.
I ucieknę szlakiem chmur
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.